Ten nieudany debiut maratoński coś we mnie zmienił. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że postanowienie o poważniejszym podejściu do biegania było tylko skutkiem czegoś co się wtedy wydarzyło. Nagle bieganie mi się spodobało. Uczucia jakie mnie opanowały, gdy po tych prawie 5 godzinach walki na trasie mijałem linię mety były nie do opisania. Były łzy, radość i chęć podzielenia się emocjami. To było fajne. Bardzo fajne.
Trzeba to powiedzieć – wpadłem po uszy. Zacząłem na poważnie interesować się bieganiem. Zacząłem czytać blogi, portale biegowe. Kupiłem polecaną przez wszystkich książkę Jack’a Daniels’a i w ciągu tygodnia ją przeczytałem. Jako, że jestem umysłem ścisłym, bardzo mi przypadła do gustu. Postanowiłem też bardziej swój trening zorganizować. W związku z tym, że nie lubię kompromisów postanowiłem skorzystać z dedykowanych planów przygotowywanych przez trenerów z Run Smart Project. Wybrałem plan na półmaraton, ale zmodyfikowałem go tak, że wydłużyłem niedzielne biegi długie do 2,5 godziny. Postanowiłem, że na jesieni zrobię życiówki na połówce i w maratonie. O planach ze Run Smart Project jeszcze trochę napiszę w przyszłości.
I tak trenowałem sumiennie przez całe lato. Dość powiedzieć, że, jak obliczyłem, wykonałem 90% wszystkich zaplanowanych ćwiczeń. Nie ominęły mnie problemy początkującego z Shin Splits, ale szybkie wyszukiwanie w internecie i kilka dni przerwy połączone z ćwiczeniami dały pozytywny efekt. Po drodze zrobiłem kilka kontrolnych startów na 10 km i widziałem, że forma rośnie, bo każdy start to była życiówka.
I tak nastał wrzesień. Początkowo nastawiłem się, że moim docelowym startem w półmaratonie będzie Półmaraton Praski, gdyż wychodził idealnie 4 tygodnie przed Maratonem Warszawskim. Pobiegłem, poprawiłem życiówkę o ponad 20 minut, ale wiedziałem, że stać mnie było na więcej. Po prostu pogoda nie pozwoliła mi wydobyć wszystkich możliwości. Na dwa tygodnie później miałem zaplanowany treningowy start w półmaratonie w Tarczynie. Nie chciałem biec mocno mając w perspektywie dwóch tygodni maraton, ale jakoś tak wyszło, że podeszła mi i pogoda i forma i wpadła kolejna życiówka, czyli 1:42 . Dla mnie to był jeden z najlepszych biegów jakie wykonałem.
Zostało dwa tygodnie do maratonu. Już samo luźne bieganie, trochę krótszych wybiegań, ale głównie odpoczynek. No i pobiegłem. Tym razem celem było pobiegnięcie poniżej 4 godzin. Wiedziałem, że jestem przygotowany, że wystarczy tylko w siebie uwierzyć. Jak to się mówi: zwizualizować cel . Biegło mi się wspaniale do 33-34 km. Równo, bez problemów. Na założoną życiówkę. Na 35 km spotkałem ścianę, ale jakby lżejszą. Dalej mogłem biec, trochę wolniej, ale nadal biec. Metę minąłem z czasem 3:52:52. o Godzinę szybciej niż przed 5 miesiącami. Byłem wniebowzięty. Znowu emocje, trochę łez. I jeszcze jedno – jeszcze bardziej to polubiłem. Właśnie za te emocje, endorfiny i wrażenia.
Po maratonie odpoczynek i tylko jeden start w Biegu Niepodległości na koniec sezonu. Potem postanowiłem trochę odpocząć i przemyśleć co nieco swoje bieganie. Czytając blogi innych biegaczy, znacznie szybszych ode mnie zacząłem im zazdrościć. Zazdrościć tego, że są w pierwszej setce „open”, złamali 3 godziny w maratonie, czy biegają 10 km poniżej 40 minut. Chciałem być tacy jak oni. I wtedy postawiłem sobie cel: „Mam 35 lat i 5 lat do czterdziestki. W ciągu tych 5 lat chcę przebiec maraton poniżej 3 godzin”. Nie chce jednak być tylko maratończykiem. Chcę być bardziej wszechstronnym biegaczem. Dlatego postanowiłem, że dojdę do swojego głównego celu małymi krokami. Najpierw na krótkich dystansach 5 i 10 km, a potem będę się wydłużał. W taki właśnie sposób pojawiły się cele na inne dystanse, a że nie od razu Rzym zbudowano to każdy rok (lub pół roku) będzie miało swoje cele pośrednie.
Tak w moim mniemaniu narodził się biegacz. Głównie rozsądny, dbający o brak kontuzji, ale i czasem narwany, bo kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
Do następnego…
Twój drugi maraton przypomina mi trochę mój niedawny debiut. Z tego co piszesz przygotowania też podobne. Różnica tylko w dalszych planach, ja raczej nie przewiduje, aż tak ambitnych kontynuacji
I napisz kiedyś parę słów jak trening wpłynął na problemy ze zdrowiem, wagę itp?
Już kolejny wpis się grzeje, a będzie właśnie o efektach rocznego biegania.
Ja lubię mieć cel i do niego dążyć. Jeszcze nie jestem na etapie biegania dla samego biegania. Wiem jednak, że taki okres się kiedyś pojawi. Zdejmę zegarek z ręki i wyjdę pobiegać, ot tak dla siebie
Powodzenia. Darek którego jak widziałem czytałeś, też miał podobne plany na zeszły rok które szybko przeskoczył.
Dzięki. No nie wiem czy uda mi się, aż taki skok wykonać. Jestem cierpliwy