Po piątkowych interwałach nie czułem się źle. Trochę ciągnęły mnie dwugłowe, ale lekkie rozciąganie na początku dnia pozwoliło szybko wrócić do normy. Na sobotę miałem zaplanowany aktywny odpoczynek w formie 8 km 1 zakresu. Na to jednak przyszedł czas dopiero wieczorem, gdyż wcześniej czekała mnie praca przy budowie tarasu. Podczas tej pracy nogi nie odpoczywały. Ciągle w kuckach lub na kolanach na pewno nie sprawiało, że nogi odpoczywały, ale wiedząc, że czeka mnie tylko lekkie bieganie nie przejmowałem się.
Wieczorem trochę się ochłodziło po lekkim deszczyku i z tą większą ochotą wyszedłem pobiegać. Zrobiłem troszkę ponad 8 km w tempie lekko ponad 5:35 min/km i tętnie 139 unm. Idealnie. Podczas biegu nogi miałem trochę ciężkie, ale już czekałem na niedzielę, gdzie miałem zaplanowane 16 km rozbiegania. Przed tym jednak ćwiczenia uzupełniające. Zrobiłem godzinny trening obwodowy na niskich obciążeniach, ale i tak czułem, że weszło. Szczególnie w plecy. Zakończyłem 3 seriami ćwiczeń na stabilizację na bosu i piłce do fitnessu. Czułem się tego dnia spełniony 🙂 i taki zadowolony z siebie poszedłem spać.
W sobotę położyłem się wcześnie jak na mnie, czyli ok. 23. Rzadko chodzę tak wcześnie spać, ale prace przy tarasie miały być kontynuowane w niedzielę więc wybieganie chciałem skończyć przed 9 rano.
Pobudka o 7:00, małe śniadanie w postaci minibanana (nie wiedziałem, że takie są :)), pół butelki wody i w drogę. Wychodziłem z myślą, że jeśli będę się czuł dobrze, spróbuję zmienić rozbieganie w BNP (8+5+3). No i tak sobie biegłem. Najpierw 5 km po asfalcie. Tętno poniżej 135 j edynie na podbiegach trochę wychodziło poza tę granicę. Lubie biegać po utwardzonych leśnych ścieżkach, więc kolejne kilometry były już po lesie. Zrobiłem 3 km po wokół stawów (taka ścieżka leśna ze sporym zacięciem cross-owym) i wybiegłem na utwardzony leśny dukt. Czułem się nieźle (tętno poniżej 144) więc jak sobie obiecałem wrzuciłem drugi bieg i kolejne 5 km biegłem starając się nie przekroczyć 152-154 unm. Biegłem cały czas utwardzoną drogą przez las a tempo oscylowało między 5:20 a 5:30. Wciąż jednak biegło mi się całkiem znośnie. Po 11 km zacząłem lekko odczuwać ciężkość w nogach. Gdy minąłem 13 km przyspieszyłem na ostatnie 3 km. Tętno na tym odcinku miało nie przekroczyć 162 udm. Tu juz było dość ciężko, zwłaszcza, że teren się trochę zmienił, ze względu na rozjeżdżoną drogę. Czasem było bardzo piaszczyście i tempo spadało powyżej 5:00min/km, ale ogólnie tempo odcinka udało się utrzymać na poziomie 4:58min/km.
Do domu wpadłem zmęczony. Musiałem na z 10 minut posiedzieć zanim zrobiłem rozciąganie. Czułem jednak dużą satysfakcję, że pomimo dość ciężkiego fizycznie weekendu, udało mi się zrealizować plan.
Część się pewnie zapyta dlaczego zmodyfikowałem wybieganie i zrobiłem BNP? Mój plan ułożony jest pod biegi na 5 i 10 km. Jako, że w tym roku chcę też pobiec mocny półmaraton postanowiłem, ze jeśli tylko będę miał siły to każde wybieganie będę traktował jako mocny trening wytrzymałości, której w innych akcentach trochę mi brakuje.
Na dziś tyle, bo taras czeka… 😉