Minął kolejny tydzień. Niestety a może i stety 😉 z racji rozpoczynającego się własnie długo oczekiwanego urlopu miałem sporo obowiązków zarówno w pracy jak i domu i musiałem troszkę przearanżować moje biegowe plany. W środę miało być 10 km regeneracji, ale z braku czasu wyszło 8 km i to w czwartek. Było lekko i bez przesadzania, gdyż muszę bardziej trzymać się wytycznych co do intensywności. Na piątek miałem zaplanowane rytmy (8x400m). Pakowanie, sprzątanie i ogólny domowy rozgardiasz spowodował jednak, że zrezygnowałem. Stwierdziłem, że w sumie jeden dzień więcej odpoczynku też czasami się należy, a że rytmy nie należą do moich ulubionych treningów, to bez dużych wyrzutów sumienia zrezygnowałem z pomysłem, że w weekend dam z siebie trochę więcej niż jest zaplanowane.
Sobota, to dla mnie dzień biegu regeneracyjnego, ale w nowym miejscu postanowiłem trochę pozwiedzać. Zrobiłem 10 km z szybką końcówką (ostatnie 3 km poniżej 5:00min/km) po trasie o dość zróżnicowanym nachyleniu. Czuję się zbudowany, bo nawet na podbiegach czuję, że ostatnie treningi przynoszą wymierne efekty. Tętno cały czas poniżej 142, czyli w granicach I zakresu. Super.
Niedziela to długie rozbieganie. Trasę zaplanowałem sobie w sobotę wieczorem. Bieg wokół dwóch jezior na dość sporych jak na nizinę przewyższeniach. Pobudka o 7:00 i w trasę. Po sobocie miałem też lekkiego kaca (w końcu rodzinne spotkanie nie odbywa się codziennie) i nie do końca wiedziałem, czy będzie mnie stać na bieg z narastającą intensywnością. Po 3 km już wiedziałem, że nie będzie najmniejszych problemów. Wyraźnie ten dzień wolnego więcej pozwolił mi zachować więcej sił. Postanowiłem pobiec 7 km poniżej 144 udm, 6 km – 153udm i 3 km – 162 udm. Starałem się porządnie trzymać zaplanowane tętno. Jak był podbieg, czy pod wiatr to zwalniałem. Jak zbieg i z wiatrem to przyspieszałem. Aż czasami sam się dziwiłem, że potrafię tak szybko biec na takim tętnie. Serce rośnie. Super trening. Przewyższeń wyszło ponad 120 m, więc całkiem nieźle. Trening zakończyłem szybkim zbiegiem do jeziora, gdzie mogłem się cudownie schłodzić.
Tyle o treningu. Ten tydzień zamykam z kilometrażem niemal 49 km. W przyszłym tygodniu będzie jednak już więcej i też w bardziej górzystym terenie.
Jeszcze coś o moim planie. Po wtorkowym biegu progowym 4x2km, skontaktowałem się z autorem planu w celu konsultacji. Stwierdził, że podczas takich biegów mam raczej trzymać się intensywności (tętno na poziomie 160-162) niż tempa. Ma zaczynać wolniej pierwszy interwał. Stwierdził też, że żadnych zmian w tempach by nie wprowadzał, aby organizm bardziej się dostosował na razie do tych, które są ustawione. Podsumowując. Biegać wolniej i trzymać się bardziej tętna niż tempa. Do zastosowania.
No dobra. To zaczynamy nowy tydzień.