Tydzień odpoczynku i biegiem po lotnisku…

… czyli Skywayrun Military w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim.

Niby życiówka, ale niestety tylko nieoficjalnie, bo po pierwsze trasa po lotnisku nie miała atestu, a po drugie atestu mieć nie mogła – dystans w sumie wynosił ponad 5300 metrów.

Ale od początku. Tydzień po Biegnij Warszawo i lekkim podłamaniu, że nie udało się nawet mi zbliżyć do życiówki na 10 km zacząłem od odpoczynku. Wolny poniedziałek – be biegania. Wolny wtorek – tylko pływanie na basenie – 1 km w ok. 30 minut więc pełna rekreacja. Dopiero w środę poszedłem pobiegać. Nic specjalnego, bo trochę ponad 9 km w tempie trochę poniżej mojego maratońskiego, czyli 5:03 min/km. Nawet mocno się nie zmęczyłem, ale w sumie nie było czym.

W czwartek obowiązki nie pozwoliły mi na bieganie i dopiero w piątek lekko rozruszałem nogi. Było to raptem 5,5 km z 6 przebieżkami 20/40 sekund. Tak dla przypomnienia nogom, że umieją przecież szybko (jak na moje możliwości) biegać. Nie chciałem też przeginać, bo w sobotę po południu miałem tytułowy bieg po lotnisku.

Przed biegiem (fot: Mariusz Kwiatkowski)
Przed biegiem (fot: Mariusz Kwiatkowski)

Do Mińska Mazowieckiego jechałem już po raz drugi. W zeszłym roku bieg odbywał się w połowie czerwca o 22:00 i było gorąco. Tym razem jesienna aura (co widać na zdjęciu) i lekko zmieniona trasa pozwalały mieć nadzieję na fajny bieg (nie żeby poprzedni nie był fajny – było super, dlatego tutaj wracam 😉 ). Tym razem do wyboru był bieg na 5 km (~5300m) i 10 km (~10600m). Ja z kolegą zdecydowaliśmy się na ten krótszy, aby nie musieć się mocno męczyć, a i dzięki temu wcześniej wrócić do domu. Ja jeszcze dodatkowo, trochę z sentymentu, zapisałem się do kategorii mundurowej.

Dojechaliśmy ok. 1,5 godziny przed naszym biegiem. Bez problemu przeszliśmy „odprawę” na bramie do bazy wojskowej i zaparkowaliśmy na lotnisku. Nie był jeszcze dużo ludzi więc sprawnie udało nam się odebrać pakiety (koszulka, numer startowy i chip do buta). Z racji, że było zimno postanowiliśmy wypić sobie po kawce i resztę czasu przed biegiem spędziliśmy grzejąc się w samochodzie. Nie chciało nam się marznąć, oglądając wystawiony sprzęt wojskowy. W sumie to samo widzieliśmy już rok wcześniej.

Na pół godziny przed biegiem przebraliśmy się i poszliśmy na rozgrzewkę. W międzyczasie wyszło słońce i zrobiło się na prawdę przyjemnie. Przyjemnie na tyle, że zdecydowałem się wystartować w krótkich spodenkach i lekkiej bluzie (choć krótki rękaw też by wystarczył), czym w sumie wyróżniałem się wśród startujących.

Po rozgrzewce (1,5 km narastającego tempa i rozciągania dynamicznego) udaliśmy się a start. Tam jeszcze do ostatniej chwili przed startem trwała rozgrzewka przygotowana przez organizatora. Nie wiem jak to wyszło, ale po strzale startera wyszedłem na krótko na prowadzenie :-), ale tempo nie było dla mnie komfortowe, więc szybko zwolniłem i zostałem wyprzedzony przez kilku zawodników. Chciałem trzymać tempo 4:15 min/km przez 4 km i potem przyspieszyć na ostatnich 1300 metrach. Bieg odbywał się po pętli wyznaczonej pasem startowym (2,5 km długości) i drogami kołowania (też 2,5 km) + łączniki (w sumie ok. 300 m). Pierwsze 2 km to była bajka. Biegło mi się bardzo swobodnie o bez większych problemów utrzymałem zakładane tempo. Niestety gdy zegarek oznajmił koniec 2-go kilometra, zaczęły się problemy. Tempo lekko spadło (4:25 min/km). Powodem był lekki, ale dość długi podbieg (tak, lotnisko nie jest płaskie). Tak doleciałem do 3 km. Do tej pory biegłem za jedną biegaczką, ale zauważyłem, że i ona zaczyna opadać z sił więc postanowiłem przyspieszyć. Udało się to o tyle, że tempo wzrosło do 4:20 min/km. Nastąpił też lekki długi zbieg, który znowu kończył się długim podbiegiem. Na ostatnich 1,5 km postanowiłem jednak nie odpuszczać i utrzymałem tempo 4:17 min/km. Na samej końcówce (300 m) udało mi się jeszcze mocno zafiniszować (ambitnie goniłem zawodnika, który chwilę wcześniej mnie wyprzedził) i na metę wbiegłem z czasem 22:51.

Finisz (fot. Maciek Rzepecki)
Finisz (fot. Maciek Rzepecki)

Po biegu dość szybko się z kolegą zebraliśmy i pojechaliśmy do domów.

Wiem, że byłem w czołówce biegu, ale na wyniki musiałem poczekać do następnego dnia. Okazało się, że byłem 22 w klasyfikacji open i 6 w mundurowej. Jak na prawie 360 startujących ( w mundurowej było 37), chyba nieźle (jak dla mnie). Nie stać mnie jeszcze na stawanie na podium takich biegów, więc cieszę się z tego co osiągam 🙂

Chciałem tutaj pobiec mocno i mi się udało. Wiem, że zegarkowe życiówki się nie liczą, ale 21:32 na 5 km jakie pokazał mi mój Suunto zdecydowanie pokazuje, że jestem w stanie złamać te 21 minut jeszcze w tym roku. Niestety brak atestowanej piątki powoduje, że trzeba będzie się chyba zadowolić biegami w Parkrunie i CityTrail.

4 Replies to “Tydzień odpoczynku i biegiem po lotnisku…”

  1. Sama rozważałam ten bieg w Mińsku, ale wysoka cena i „dziwny” dystans mnie odstraszyły.

    23.10 jest atestowana piątka na Rembertowie. Zastanawiam się, czy się nie wybrać i nie próbować jeszcze urywać sekund, a też zbliżam się do 21 minut. Biegniemy? 😉

  2. Podbieg podbiegiem, ale wiatr nie hulał na tych otwartych przestrzeniach? Ja z lotnisk to pamiętam, że tam zawsze wiało wzdłuż pasa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.