Urlop a bieganie

Urlop jednak wpływa dość demobilizująco na bieganie. Na szczęście w porę się ogarnąłem i zrobiłem parę fajnych biegów, choć przy lekko zmienionych planach treningowych.

Jak zwykle w tygodniu miałem zaplanowane 5 treningów:

  • poniedziałek – wolne
  • wtorek: interwały tempowe 3×4 min / 3 min + 2x2min/1min (<4:11min/km)
  • środa: regeneracja 13km
  • czwartek: wolne
  • piątek: progowy 4x2km/1min (<4:32min/km)
  • sobota: regeneracja 13km
  • niedziela: rozbieganie 15 km

Ten tydzień spędzałem bezpośrednio w pięknych okolicach Wigierskiego Parku Narodowego, więc atmosfera do biegania była sprzyjająca, choć uczciwie muszę powiedzieć nie był to tydzień w którym zachowywałbym się jak prawdziwy biegacz. Zwłaszcza jeśli chodzi o spożywane posiłki ;-). Ogniska, wschodnia kuchnia (uwielbiam babkę ziemniaczaną) i alkohol (bez przesadzania) na pewno nie wpłynęły pozytywnie na moją formę.

Treningi postanowiłem robić rano. Wstawałem o 7:00 aby nie rozwalać sobie, ani rodzinie dnia na urlopie. Miało to też drugą zaletę – było zdecydowanie chłodniej. We wtorek interwały. Znalazłem kawałek płaskiego odcinka (ze krótkim ale dość ostrym podbiegiem na końcu), gdzie mogłem w miarę równo wykonywać każde powtórzenie. Poszło nieźle z małym załamaniem na przedostatnim powtórzeniu (chyba się zamyśliłem). Poza jednym wszystkie biegi zrobiłem poniżej założonego tempa więc jest ok. Pod koniec zaczęło się robić ciepło więc ostatni dałem na maksa tak, że po musiałem kilka minut odpocząć przed schłodzeniem. Tutaj spotkała mnie miła niespodzianka. Kiedy tak odpoczywałem w kuckach w cieniu lasu, mijał mnie człowiek jadący samochodem. Widząc mnie zatrzymał się i spytał czy wszystko ok. Odpowiedziałem, że tak i pojechał dalej. Bardzo fajna reakcja. Na prawdę miło widzieć, że ktoś zwraca uwagę na innych.

Środa to miał być odpoczynek, bo nogi trochę bolały po wtorku, ale jakoś tak mnie podkusiło, aby zrobić mały test. Jako, że jestem zapisanych na 20 sierpnia na Pogoń za bobrem a trasa zaczynała i kończyła się idealnie przy mojej kwaterze postanowiłem przetestować trasę. Wcześniej założyłem, że zawody będę chciał ukończyć w czasie poniżej godziny, a ten bieg miał być tylko zapoznaniem z trasą. Jednak coś we mnie wstąpiło i zamiast spokojnego biegania, wyszło prawie 13 km 2 zakresu. Trasa wymagająca – właściwie to cross przez leśne ścieżki ze sporą liczbą podbiegów, zbiegów i zakrętów. Bardzo fajnie mi się biegło, ale już wiem, że moich założeń na bieg nie dam rady zrobić. Zbyt mocno terenowo 🙂

Po środzie czułem się średnio. Mocno bolały mnie nogi, a przede wszystkim kolana. W dodatku w czwartek mocno stłukłem sobie prawy piszczel podczas nauki pływania na desce z żaglem. Do tego impreza przy ognisku do 2 nad ranem i w piątek postanowiłem dać spokój. Wyspałem się porządnie, zrobiłem wpis na bloga i stwierdziłem, że nic mi tak nie pomoże jak jeden dzień odpoczynku.

W sobotę regeneracja w postaci wycieczki po lasach Wigierskiego Parku Narodowego. Faktycznie to była wycieczka biegowa, bo co jakiś czas przystawałem szukając odpowiedniej drogi. Powoli i regeneracyjnie. W niedzielę kolejne Easy, ale oczywiście tylko w planach. Zrobiłem rozbieganie 15 km z mocną końcówką (ostatnie 5 km). Czułem, że ostatnie dwa tygodnie biegania w dość mocno pagurkowatym terenie daje efekty, bo coraz łatwiej szło mi ich pokonywanie. Czułem jakbym miał dodatkowe siły w kolanach przy każdym podbiegu.

Ogólnie tydzień bardzo intensywny sportowo, bo poza biegami było też i pływanie i żeglowanie (zarówno na desce jak i żaglówką). W sumie ponad 52 km biegania i 5 godzin spędzonych na treningach. Teraz niestety czas wrócić do szarej rzeczywistości i kontynuować treningi w domu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.